środa, 1 stycznia 2014

eleventh.

Justin i Richard siedzieli w salonie, pogrążeni w ciszy, spędzając tak każdy wieczór. Justin kończył odrabiać zadanie, a następnie czytał po raz piętnasty jedną ze swoich książek, jakie posiadał. Były takie same jak jego buty, plecak i wszystko co miał. Były po prostu stare. Jego wuj nic nowego mu nie kupował.
Nie było na to żadnego usprawiedliwienia. Nigdy go nie było. Niemniej jednak był on rodziną, dorastał z nim. Wszystko co robił, by go chronić było robione z miłości.
Wszystko.
I mimo to, że Justin obwiniał go za wszystkie złe rzeczy w jego życiu, słowa Richarda były święte. Krew była gęstsza niż woda, on go tego nauczył.


- Skończyłeś swoje zadanie, Justin? - Richard zapytał swojego siostrzeńca, jakby miał dziesięć lat, a nie był miesiąc przed swoją osiemnastką.

- Tak. - Justin odpowiedział cicho. Jego dłonie były spocone, a on bawił się postrzępionym rogiem kartki w książce, zdenerwowany przez słowa, które miały lada chwila opuścić jego usta. Wreszcie wziął głęboki oddech.

- Spotykam się z kimś.

Richard nie spodziewał się tego. - Co to znaczy?

- Jestem z kimś. Z dziewczyną. Ona... Ona jest. - wziął kolejny oddech. Ona jest fajna. Naprawdę bardzo fajna.

Richard zacisnął usta. - Widzę. - położył obok siebie gazetę. - Czy to ta dziewczyna z sąsiedztwa?

- Ma na imię Ana, pamiętasz? Ona jest naprawdę miła i inteligentna. - Justin był zdesperowany, chciał by Richard to zrozumiał. Chciał mieć jego zgodę.

Richard westchnął. - Justin, te dzieciaki są okrutne. Jedynie czym się interesują to narkotyki, picie i tym, kto z kim się spotyka. Myślę, że powinieneś tego unikać.

Justin uniósł ramiona. - Chcę wychodzić, wujku Richardzie. Chcę grać w nogę, hokeja i kosza jak miałem to w zwyczaju. Chcę chodzić na randki i popełniać głupie błędy, które kiedyś będę wspominać i będę się z nich śmiał. Nie chce czuć złości przez cały czas. Chcę być normalny.

- Myślę, że na to jest za późno. - Richard powiedział cicho. - Młodzież ze sobą rozmawia. Ta dziewczyna prawdopodobnie w tej chwili, gada z jedną ze swoich koleżanek przez telefon i wyśmiewa cię. Robi z ciebie głupka.

- Jestem tym na kogo mnie wychowałeś.

- Twarz Richarda skamieniała. - Nie chce, żebyś się z nią widywał.

- Nie obchodzi mnie to.

- Ona zrobi cię w chuja Justin. Zepsuje cię jak jak każda inna ladacznica w liceum.

Justin zamknął swoją książkę. - Jedyną osobą jaka mnie niszczy, jesteś ty. Nigdy więcej jej tak nie nazywaj, albo wpakuję ci te słowa z powrotem do gardła. - wstał i chciał odejść.

Richard ruszył za nim. - Nie groź mi. Robię to wszystko bo cię kocham.

- Mama by nigdy..

Justin nie zdążył dokończyć bo po raz pierwszy Richard uderzył chłopaka. Czuł pulsowanie tuż pod okiem, czując powstającego siniaka. Pocierał swoją twarz w totalnym szoku, próbując ukryć ją w dłoniach jak dziecko.

Richard pocierał swoje obolałe palce, będąc spokojnym jakbym nigdy nie uderzył swojego siostrzeńca. - Wychowywałem cię dłużej niż twoja własna matka. Zrobiłem dla ciebie więcej niż ona mogłaby zrobić. - wziął głęboki wdech. - Jestem wszystkim czego potrzebujesz. Rozumiesz?

Justin pokiwał głową, patrząc w dół na swoje stopy. - Świetnie. - Richard powiedział swoim zimnym głosem. - Idź do łóżka.

Ana

- Szkolne potańcówki są chyba najgłupszą rzeczą na świecie.

- Tylko zgorzkniali ludzie tak mówią. - powiedziała Emily.

Przewróciłam oczami. - Pieprz się. - przytrzymywałam telefon moim ramieniem, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. - Zastanowię się nad tym, okej?

- Bez ciebie nie będzie to samo! - byłam wciąż zmieszana tym, że zaczęłam się przyjaźnić z tą dziewczyną.

Otworzyłam drzwi i się uśmiechnęłam, kiedy zobaczyłam Justina. Zaspałam tego ranka i nie miałam okazji by go zobaczyć. Mój uśmiech zbladł, kiedy zauważyłam siaka na jego oku. - Oddzwonię później. - powiedziałam do Emily i rozłączyłam się, zanim mogła coś odpowiedzieć.

- Cześć. - próbował się uśmiechnąć.

Chwyciłam jego twarz. - Co to jest? Co się stało? To ktoś ze szkoły? Przysięgam na Boga..

- Ana. - Justin uśmiechnął się w połowie, biorąc moje nadgarstki w dłonie. - Czuję się dobrze. To tylko siniak.

- Kto to zrobił?

- Prawie się pobiłem z moim wujkiem, ale teraz jest już wszystko w porządku.

- Justin..

- Naprawdę, Ana. To była moja wina. Zacząłem mu grozić, a on tylko się bronił.

- Okej. - powiedziałam ostrożnie. - Wybierasz się gdzieś, że się tak ubrałeś?

- Dzisiaj jest rocznica śmierci. - Justin odchrząknął. - Idę na cmentarz. Chciałabyś pójść ze mną?

Uśmiechnęłam się smutnie. - Przebiorę się tylko.

Zajrzałam do pokoju rodziców. Leżeli w łóżku, oglądając telewizję. Oliwier spał w łóżeczku obok.

- Tato, przysięgam na moje całe życie, nie poproszę cię o nic więcej...

- O boże.

- Justin czeka na dole. Dzisiaj jest rocznica śmierci jego mamy i poprosił mnie bym z nim poszła, a wiesz on nie może w tym stanie prowadzić. - westchnęłam. - Więc chciałabym zabrać twój samochód? Tylko na chwilę.

Tata popatrzył mnie i uniósł brwi. Miałam prawko dopiero od niedawna i rzadko pożyczał mi swoje auto. Szansa rozbicia samochodu była bardzo prawdopodobna.

- Daj jej te kluczki. - Lisia powiedziała, wywracając oczami. - Nie pojedzie przecież przez cały kraj.

Tata westchnął i chwycił za swoje kluczki. - Wróć przed zachodem słońca, okej?

Skinęłam głową podekscytowana, widząc kawałek metalu przed sobą.

Uśmiechnęłam się do Justina i wzięłam go za rękę prowadząc do samochodu. Mój wzrok wciąż wędrował w stronę jego twarzy, zmarszczonych brwi i rozległym siniaku. To złamało moje serce, ale nic na ten temat nie mówiłam. Zamiast tego, czekałam na to, kiedy będzie gotowy na to by cokolwiek powiedzieć.

Nasza rozmowa opierała się na tym, że mówił mi gdzie mam skręcić na skrzyżowaniu, w drodze na cmentarz. Zaparkowaliśmy na miejscu i siedzieliśmy kilka minut bezczynnie. Justin w końcu skinął głową i wysiadł z auta.

Było kilka znaczków wokół kamienia na którym widniało jej zdjęcie. Miała takie piękne oczy, pasujące do oczu Justina. W prawdzie wyglądała tak samo jak Justin i to bolało.

Tu była pochowana. Kobieta, która dała Justinowi życie, troszczyła się o niego i kochała bardziej niż ktokolwiek zdoła na tej planecie. Przychodził tu co roku i myślał o wszystkich smutkach i żalach.

Sam.

Ta myśl przytłaczała nas obu i sprawiła, że poczułam taką złość jak nigdy przedtem.

- Mój wujek nie był tu od pogrzebu. - Justin klęknął i złożył swoje dłonie na kolanach i wiercił dziurę kciukiem w jednym z nich.

Dlaczego nie mógł wychodzić z domu. - chciałam zapytać. - Dziękuję za zaproszenie bym mogła być tu teraz z tobą.

- Nie mógłbym być tutaj sam. Nie po raz kolejny.

- Rozumiem.

Justin uśmiechnął się przyjaźnie, ale w tym nie było prawdziwego szczęścia. - Zazwyczaj przychodzę tu by z nią porozmawiać. Ale nie dostaję żadnej odpowiedzi.

Wyprostowałam się. - Mogę wrócić do samochodu jeśli chcesz.

- Nie, ja.. - westchnął. - Proszę zostań. Proszę.

Skinęłam głową i uklękłam obok niego. Położyłam dłoń na jego ramieniu i poczułam jak drży na całym ciele. Popatrzył w dół na swoje dłonie.

- Była tym typem osoby, przy której każdy czuł się komfortowo. Jakby była członkiem rodziny. Nigdy nie odpuszczała sobie niczego, meczów, spotkań z rodzicami, urodzinowych przyjęć. - Justin westchnął. - Czasami czuję wstyd. Czuję jakby była zawiedziona tym, jakim człowiekiem jestem dzisiaj.

- Mylisz się.

Zamknął swoje oczy. - Miała najpiękniejszy uśmiech i śmiech. Nie pamiętam dnia, kiedy mój tata nas opuścił. Ale kiedy pytałem o niego, była całkowicie szczera w stosunku do mnie. Później mówiła, że lepiej jest nam bez niego. Pierwszy i ostatni raz słyszałem coś o nim po jej śmierci. Myślał, że ma jakieś prawa do naszych pieniędzy. Nie widziałem go na żywo, wysłał tylko mejla.
- Przechodziliśmy przez problemy finansowe kilka lat po tym jak odszedł. Richard jest przyrodnim bratem mojej mamy. Opiekował się nami. Ale tak jak powiedziałem, nie znałem go. Ale kiedy zostaliśmy razem to było naprawdę niezręczne. Unikaliśmy siebie nawzajem przez dłuższy czas.

Skinęłam głową, pozwalając Justinowi na kontynuowanie opowieści. Jeszcze nigdy tak dużo nie mówił, przez co skupiałam się na każdym słowie. Ceniłam sobie niezmiernie to, że mi zaufał.

- Próbowałem za wszelką cenę nie słuchać tego co dzieciaci opowiadały w szkole. Bo wiedziałem, że moja mama by tego nie chciała, ale to było takie trudne.

- Myślę, że gdyby wiedzieli kim naprawdę jesteś, tak jak ja. Uważaliby cię za jednego z nich. - powiedziałam cicho. - Jesteś normalny jak oni.

Justin roześmiał się. - Nie jestem w żadnym stopniu taki jak oni, Ana. - powiedział. Nie odzywałam się nic. Kontynuowałam gapienie się w trawnik.

- Minęło osiem lat, a ja wciąż nie znalazłem żadnego wyjaśnienia. Myślę o niej każdego dnia i nie ma nawet takiej sekundy bym przestał ją kochać. - Justin zamknął swoje oczy.

Podniósł się po jakimś czasie, wycierając oczy i posyłając mi tak smutny uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Staliśmy przy nagrobku jeszcze jakąś chwilę, zanim wróciliśmy do samochodu. Usiedliśmy obok siebie w kompletnej ciszy. Justin wyglądał na zakłopotanego.

- Dziękuję. - powiedział cicho. - Za to, że mi zaufałaś i zostałaś przy mnie.

- Nie ma sprawy. - skinęłam głową. - Mówię poważnie. - dodałam.

- Mam coś dla ciebie. - Justin powiedział i sięgnął dłonią i odsunął rękaw, rozpiął złotą bransoletkę, którą zawsze nosił. Chwycił mnie za nadgarstek i otworzył dłoń. Położył to na mojej ręce.

- Justin nie mogę tego przyjąć. - znajdował się na niej nieduży krzyż, a na jego odwrocie były zapisane jakieś słowa w innym języku.


- Proszę. - powiedział, zamykając moją dłoń. - To bardzo ważne dla mnie i chciałbym, abyś ty ją właśnie miała.

Uśmiechnęłam się lekko. - Co te słowa znaczą?

Justin uśmiechnął się. - Kiedyś ci powiem. - odpowiedział. Sięgnął dłonią i odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy. - Nigdy nie miałem przyjaciela. Nie wspominając już o spotykaniu się z kimś.

Zaśmiałam się. - Mam tak samo.

- Trudno w to uwierzyć. - uśmiechnął się. - Mogę cię o coś zapytać?

- Pewnie.

- Mogę cię znowu pocałować? - zapytał nieśmiało. Wywróciłam oczami z uśmiechem, pociągając go za kołnierz jego koszulki.


~*~

33 komentarze:

  1. cudownie czytało mi się ten rozdział, przez jego większą część płakałam sama nie wiem czemu, po prostu jakoś za bardzo się wczułam, wyobraziłam sobie co Justin musiał przejść, to zdecydowanie mój ulubiony rozdział z całego tego opowiadania, cieszę się, że rozdział pojawi się w weekend, bo będę na spokojnie mogła go przeczytać i skomentować. Kocham to fanfiction, jest moim ukochanym, kiedy na tt zauważyłam info o nowym rozdziale, uśmiechnęłam się jak głupia i od razu zaczęłam czytać.Pozdrawiam
    @Skysscrapperr

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest cudowne :)

    OdpowiedzUsuń
  3. przez większość rozdziału płakałam. jejciu końcówka była najsłodsza :')

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejciu, jak słodko. Rozumiem co czuje Justin. To bardzo bolesne...
    Kocham to fanfiction. Czekam na kolejny rozdział ;*
    @ayejdbx

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak bardzo idealne :") Richard to dupek -.-

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak strasznie szkoda mi Justina :( rozdział cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  7. aaaaaaaaaaaaaaa Super opowiadanie czekam na następny !!!!!
    NIEMOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Taki smutny ten rozdział. Biedny Justin. Tyle musiał przejść w tak młodym wieku. Jeszcze jego wuj. Ugh, on jest straszny. Za to Ana jest takim aniołem dla Justina. Oni są tacy słodcy. Uwielbiam to opowiadanie. Dzięki że tłumaczysz.

    @dimnesss

    OdpowiedzUsuń
  9. Swietne opowiadanie i cudowny rozdział aww <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi się spodobało mi się to opowiadanie. I szkoda mi Justina. Mam wrażenie, że ciągle spotyka go coś złego...
    Czekam na nn. :) /@bizzleftrih

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dziękuję, że wysłałaś mi na twitterze to fanfiction. Jest świetne. Popłakałam się na tym rozdziale, chyba za bardzo się wczuwam hah. Szkoda mi Justina, a ten Bobby i jego "paczka" są idiotami, na prawdę. Zaraz napiszę swój username w informowanych i będę z niecierpliwością czekać na nowy rozdział. :) Pozdrawiam x
    @selinux

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziękuje,że wysłałaś mi na tt to ff. Naprawdę jest cudowne i do tego świetnie tłumaczone! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, więc proszę, dodaj go szybko.
    @_Bellatrix_

    OdpowiedzUsuń
  13. wow, to cholernie wciąga :) dzięki za link, który wysłałas mi na tt :)

    OdpowiedzUsuń
  14. awww wspaniały <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny! Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny! Czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  17. jezu, jaka słodka końcówka! awww

    OdpowiedzUsuń
  18. uwielbiam ich, tworzą słodką parę. x

    OdpowiedzUsuń
  19. Strasznie słodkie, oww. To jest wspaniałe! x
    Zapraszam do mnie -> http://soml-fanfiction.blogspot.com/
    @idolsakamylife_

    OdpowiedzUsuń
  20. Zajebiste tlumaczenie. Zaczelam dopiero wczoraj czytac, ale bardzo sie wciagnelam. Ogolnie swietna fabula. Co do tlumaczenia to na poczatku nie zbyt fajnie sie czytalo, bo byla masa bledow. Ale teraz jest juz w porzadku i nie ma sie czego czepic. Czekam na nastepny ~@justadrea97

    OdpowiedzUsuń
  21. nominowałam Cię/Was do Libster Award Blog. szczegóły -> http://darkblood5.blogspot.com/2013/12/libster-award-blog.html ily

    OdpowiedzUsuń
  22. Kocham to opowiadanie świetne jest !!! Zupełnie inne <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Cudny ! Jak zawsze ale ciii xd czasami pojawiaja sie bledy jezykowe albo zle gramatycznie zbudowane zdanie ale ogolnie to bardzo dobrze tlumaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  24. jejku płakałam przez cały rozdział... według mnie to jest najpiękniejszy rozdział jak do tej pory <3

    OdpowiedzUsuń
  25. ugh Richard to palant, ale za to rozdział cudowny :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Oh maa :o aż sie lezka w oku zakrecila :')

    OdpowiedzUsuń
  27. Kurwa, poplakalam sie *o* <3

    OdpowiedzUsuń