Justin i Richard siedzieli w salonie, pogrążeni w ciszy,
spędzając tak każdy wieczór. Justin kończył odrabiać zadanie, a następnie
czytał po raz piętnasty jedną ze swoich książek, jakie posiadał. Były takie
same jak jego buty, plecak i wszystko co miał. Były po prostu stare. Jego wuj
nic nowego mu nie kupował.
Nie było na to żadnego usprawiedliwienia. Nigdy go nie było.
Niemniej jednak był on rodziną, dorastał z nim. Wszystko co robił, by go
chronić było robione z miłości.
Wszystko.
I mimo to, że Justin obwiniał go za wszystkie złe rzeczy w
jego życiu, słowa Richarda były święte. Krew była gęstsza niż woda, on go tego
nauczył.
- Skończyłeś swoje zadanie, Justin? - Richard zapytał
swojego siostrzeńca, jakby miał dziesięć lat, a nie był miesiąc przed swoją
osiemnastką.
- Tak. - Justin odpowiedział cicho. Jego dłonie były
spocone, a on bawił się postrzępionym rogiem kartki w książce, zdenerwowany
przez słowa, które miały lada chwila opuścić jego usta. Wreszcie wziął głęboki
oddech.
- Spotykam się z kimś.
Richard nie spodziewał się tego. - Co to znaczy?
- Jestem z kimś. Z dziewczyną. Ona... Ona jest. - wziął
kolejny oddech. Ona jest fajna. Naprawdę bardzo fajna.
Richard zacisnął usta. - Widzę. - położył obok siebie
gazetę. - Czy to ta dziewczyna z sąsiedztwa?
- Ma na imię Ana, pamiętasz? Ona jest naprawdę miła i
inteligentna. - Justin był zdesperowany, chciał by Richard to zrozumiał. Chciał
mieć jego zgodę.
Richard westchnął. - Justin, te dzieciaki są okrutne.
Jedynie czym się interesują to narkotyki, picie i tym, kto z kim się spotyka.
Myślę, że powinieneś tego unikać.
Justin uniósł ramiona. - Chcę wychodzić, wujku Richardzie.
Chcę grać w nogę, hokeja i kosza jak miałem to w zwyczaju. Chcę chodzić na
randki i popełniać głupie błędy, które kiedyś będę wspominać i będę się z nich
śmiał. Nie chce czuć złości przez cały czas. Chcę być normalny.
- Myślę, że na to jest za późno. - Richard powiedział cicho.
- Młodzież ze sobą rozmawia. Ta dziewczyna prawdopodobnie w tej chwili, gada z
jedną ze swoich koleżanek przez telefon i wyśmiewa cię. Robi z ciebie głupka.
- Jestem tym na kogo mnie wychowałeś.
- Twarz Richarda skamieniała. - Nie chce, żebyś się z nią
widywał.
- Nie obchodzi mnie to.
- Ona zrobi cię w chuja Justin. Zepsuje cię jak jak każda
inna ladacznica w liceum.
Justin zamknął swoją książkę. - Jedyną osobą jaka mnie
niszczy, jesteś ty. Nigdy więcej jej tak nie nazywaj, albo wpakuję ci te słowa
z powrotem do gardła. - wstał i chciał odejść.
Richard ruszył za nim. - Nie groź mi. Robię to wszystko bo
cię kocham.
- Mama by nigdy..
Justin nie zdążył dokończyć bo po raz pierwszy Richard
uderzył chłopaka. Czuł pulsowanie tuż pod okiem, czując powstającego siniaka.
Pocierał swoją twarz w totalnym szoku, próbując ukryć ją w dłoniach jak
dziecko.
Richard pocierał swoje obolałe palce, będąc spokojnym jakbym
nigdy nie uderzył swojego siostrzeńca. - Wychowywałem cię dłużej niż twoja
własna matka. Zrobiłem dla ciebie więcej niż ona mogłaby zrobić. - wziął
głęboki wdech. - Jestem wszystkim czego potrzebujesz. Rozumiesz?
Justin pokiwał głową, patrząc w dół na swoje stopy. -
Świetnie. - Richard powiedział swoim zimnym głosem. - Idź do łóżka.
Ana
- Szkolne potańcówki są chyba najgłupszą rzeczą na świecie.
- Tylko zgorzkniali ludzie tak mówią. - powiedziała Emily.
Przewróciłam oczami. - Pieprz się. - przytrzymywałam telefon
moim ramieniem, kiedy usłyszałam pukanie do drzwi. - Zastanowię się nad tym,
okej?
- Bez ciebie nie będzie to samo! - byłam wciąż zmieszana
tym, że zaczęłam się przyjaźnić z tą dziewczyną.
Otworzyłam drzwi i się uśmiechnęłam, kiedy zobaczyłam
Justina. Zaspałam tego ranka i nie miałam okazji by go zobaczyć. Mój uśmiech
zbladł, kiedy zauważyłam siaka na jego oku. - Oddzwonię później. - powiedziałam
do Emily i rozłączyłam się, zanim mogła coś odpowiedzieć.
- Cześć. - próbował się uśmiechnąć.
Chwyciłam jego twarz. - Co to jest? Co się stało? To ktoś ze
szkoły? Przysięgam na Boga..
- Ana. - Justin uśmiechnął się w połowie, biorąc moje
nadgarstki w dłonie. - Czuję się dobrze. To tylko siniak.
- Kto to zrobił?
- Prawie się pobiłem z moim wujkiem, ale teraz jest już
wszystko w porządku.
- Justin..
- Naprawdę, Ana. To była moja wina. Zacząłem mu grozić, a on
tylko się bronił.
- Okej. - powiedziałam ostrożnie. - Wybierasz się gdzieś, że
się tak ubrałeś?
- Dzisiaj jest rocznica śmierci. - Justin odchrząknął. - Idę
na cmentarz. Chciałabyś pójść ze mną?
Uśmiechnęłam się smutnie. - Przebiorę się tylko.
Zajrzałam do pokoju rodziców. Leżeli w łóżku, oglądając
telewizję. Oliwier spał w łóżeczku obok.
- Tato, przysięgam na moje całe życie, nie poproszę cię o
nic więcej...
- O boże.
- Justin czeka na dole. Dzisiaj jest rocznica śmierci jego
mamy i poprosił mnie bym z nim poszła, a wiesz on nie może w tym stanie
prowadzić. - westchnęłam. - Więc chciałabym zabrać twój samochód? Tylko na
chwilę.
Tata popatrzył mnie i uniósł brwi. Miałam prawko dopiero od
niedawna i rzadko pożyczał mi swoje auto. Szansa rozbicia samochodu była bardzo
prawdopodobna.
- Daj jej te kluczki. - Lisia powiedziała, wywracając
oczami. - Nie pojedzie przecież przez cały kraj.
Tata westchnął i chwycił za swoje kluczki. - Wróć przed
zachodem słońca, okej?
Skinęłam głową podekscytowana, widząc kawałek metalu przed
sobą.
Uśmiechnęłam się do Justina i wzięłam go za rękę prowadząc
do samochodu. Mój wzrok wciąż wędrował w stronę jego twarzy, zmarszczonych brwi
i rozległym siniaku. To złamało moje serce, ale nic na ten temat nie mówiłam.
Zamiast tego, czekałam na to, kiedy będzie gotowy na to by cokolwiek
powiedzieć.
Nasza rozmowa opierała się na tym, że mówił mi gdzie mam
skręcić na skrzyżowaniu, w drodze na cmentarz. Zaparkowaliśmy na miejscu i
siedzieliśmy kilka minut bezczynnie. Justin w końcu skinął głową i wysiadł z
auta.
Było kilka znaczków wokół kamienia na którym widniało jej
zdjęcie. Miała takie piękne oczy, pasujące do oczu Justina. W prawdzie
wyglądała tak samo jak Justin i to bolało.
Tu była pochowana. Kobieta, która dała Justinowi życie,
troszczyła się o niego i kochała bardziej niż ktokolwiek zdoła na tej planecie.
Przychodził tu co roku i myślał o wszystkich smutkach i żalach.
Sam.
Ta myśl przytłaczała nas obu i sprawiła, że poczułam taką złość
jak nigdy przedtem.
- Mój wujek nie był tu od pogrzebu. - Justin klęknął i
złożył swoje dłonie na kolanach i wiercił dziurę kciukiem w jednym z nich.
Dlaczego nie mógł wychodzić z domu. - chciałam zapytać. -
Dziękuję za zaproszenie bym mogła być tu teraz z tobą.
- Nie mógłbym być tutaj sam. Nie po raz kolejny.
- Rozumiem.
Justin uśmiechnął się przyjaźnie, ale w tym nie było
prawdziwego szczęścia. - Zazwyczaj przychodzę tu by z nią porozmawiać. Ale nie
dostaję żadnej odpowiedzi.
Wyprostowałam się. - Mogę wrócić do samochodu jeśli chcesz.
- Nie, ja.. - westchnął. - Proszę zostań. Proszę.
Skinęłam głową i uklękłam obok niego. Położyłam dłoń na jego
ramieniu i poczułam jak drży na całym ciele. Popatrzył w dół na swoje dłonie.
- Była tym typem osoby, przy której każdy czuł się
komfortowo. Jakby była członkiem rodziny. Nigdy nie odpuszczała sobie niczego,
meczów, spotkań z rodzicami, urodzinowych przyjęć. - Justin westchnął. -
Czasami czuję wstyd. Czuję jakby była zawiedziona tym, jakim człowiekiem jestem
dzisiaj.
- Mylisz się.
Zamknął swoje oczy. - Miała najpiękniejszy uśmiech i śmiech.
Nie pamiętam dnia, kiedy mój tata nas opuścił. Ale kiedy pytałem o niego, była
całkowicie szczera w stosunku do mnie. Później mówiła, że lepiej jest nam bez
niego. Pierwszy i ostatni raz słyszałem coś o nim po jej śmierci. Myślał, że ma
jakieś prawa do naszych pieniędzy. Nie widziałem go na żywo, wysłał tylko
mejla.
- Przechodziliśmy przez problemy finansowe kilka lat po tym
jak odszedł. Richard jest przyrodnim bratem mojej mamy. Opiekował się nami. Ale
tak jak powiedziałem, nie znałem go. Ale kiedy zostaliśmy razem to było
naprawdę niezręczne. Unikaliśmy siebie nawzajem przez dłuższy czas.
Skinęłam głową, pozwalając Justinowi na kontynuowanie opowieści.
Jeszcze nigdy tak dużo nie mówił, przez co skupiałam się na każdym słowie.
Ceniłam sobie niezmiernie to, że mi zaufał.
- Próbowałem za wszelką cenę nie słuchać tego co dzieciaci
opowiadały w szkole. Bo wiedziałem, że moja mama by tego nie chciała, ale to
było takie trudne.
- Myślę, że gdyby wiedzieli kim naprawdę jesteś, tak jak ja.
Uważaliby cię za jednego z nich. - powiedziałam cicho. - Jesteś normalny jak
oni.
Justin roześmiał się. - Nie jestem w żadnym stopniu taki jak
oni, Ana. - powiedział. Nie odzywałam się nic. Kontynuowałam gapienie się w
trawnik.
- Minęło osiem lat, a ja wciąż nie znalazłem żadnego
wyjaśnienia. Myślę o niej każdego dnia i nie ma nawet takiej sekundy bym
przestał ją kochać. - Justin zamknął swoje oczy.
Podniósł się po jakimś czasie, wycierając oczy i posyłając
mi tak smutny uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Staliśmy przy nagrobku
jeszcze jakąś chwilę, zanim wróciliśmy do samochodu. Usiedliśmy obok siebie w
kompletnej ciszy. Justin wyglądał na zakłopotanego.
- Dziękuję. - powiedział cicho. - Za to, że mi zaufałaś i
zostałaś przy mnie.
- Nie ma sprawy. - skinęłam głową. - Mówię poważnie. -
dodałam.
- Mam coś dla ciebie. - Justin powiedział i sięgnął dłonią i
odsunął rękaw, rozpiął złotą bransoletkę, którą zawsze nosił. Chwycił mnie za
nadgarstek i otworzył dłoń. Położył to na mojej ręce.
- Justin nie mogę tego przyjąć. - znajdował się na niej
nieduży krzyż, a na jego odwrocie były zapisane jakieś słowa w innym języku.
- Proszę. - powiedział, zamykając moją dłoń. - To bardzo
ważne dla mnie i chciałbym, abyś ty ją właśnie miała.
Uśmiechnęłam się lekko. - Co te słowa znaczą?
Justin uśmiechnął się. - Kiedyś ci powiem. - odpowiedział.
Sięgnął dłonią i odgarnął kosmyk włosów z mojej twarzy. - Nigdy nie miałem
przyjaciela. Nie wspominając już o spotykaniu się z kimś.
Zaśmiałam się. - Mam tak samo.
- Trudno w to uwierzyć. - uśmiechnął się. - Mogę cię o coś
zapytać?
- Pewnie.
- Mogę cię znowu pocałować? - zapytał nieśmiało. Wywróciłam
oczami z uśmiechem, pociągając go za kołnierz jego koszulki.
~*~
cudownie czytało mi się ten rozdział, przez jego większą część płakałam sama nie wiem czemu, po prostu jakoś za bardzo się wczułam, wyobraziłam sobie co Justin musiał przejść, to zdecydowanie mój ulubiony rozdział z całego tego opowiadania, cieszę się, że rozdział pojawi się w weekend, bo będę na spokojnie mogła go przeczytać i skomentować. Kocham to fanfiction, jest moim ukochanym, kiedy na tt zauważyłam info o nowym rozdziale, uśmiechnęłam się jak głupia i od razu zaczęłam czytać.Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń@Skysscrapperr
Super !! *__* :***..
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne :)
OdpowiedzUsuńsuper :)
OdpowiedzUsuńprzez większość rozdziału płakałam. jejciu końcówka była najsłodsza :')
OdpowiedzUsuńJejciu, jak słodko. Rozumiem co czuje Justin. To bardzo bolesne...
OdpowiedzUsuńKocham to fanfiction. Czekam na kolejny rozdział ;*
@ayejdbx
Tak bardzo idealne :") Richard to dupek -.-
OdpowiedzUsuńBoski !
OdpowiedzUsuńTak strasznie szkoda mi Justina :( rozdział cudowny :)
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaaaaaaa Super opowiadanie czekam na następny !!!!!
OdpowiedzUsuńNIEMOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ :D
Taki smutny ten rozdział. Biedny Justin. Tyle musiał przejść w tak młodym wieku. Jeszcze jego wuj. Ugh, on jest straszny. Za to Ana jest takim aniołem dla Justina. Oni są tacy słodcy. Uwielbiam to opowiadanie. Dzięki że tłumaczysz.
OdpowiedzUsuń@dimnesss
Swietne opowiadanie i cudowny rozdział aww <3
OdpowiedzUsuńBardzo mi się spodobało mi się to opowiadanie. I szkoda mi Justina. Mam wrażenie, że ciągle spotyka go coś złego...
OdpowiedzUsuńCzekam na nn. :) /@bizzleftrih
Cudne!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, że wysłałaś mi na twitterze to fanfiction. Jest świetne. Popłakałam się na tym rozdziale, chyba za bardzo się wczuwam hah. Szkoda mi Justina, a ten Bobby i jego "paczka" są idiotami, na prawdę. Zaraz napiszę swój username w informowanych i będę z niecierpliwością czekać na nowy rozdział. :) Pozdrawiam x
OdpowiedzUsuń@selinux
Dziękuje,że wysłałaś mi na tt to ff. Naprawdę jest cudowne i do tego świetnie tłumaczone! Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, więc proszę, dodaj go szybko.
OdpowiedzUsuń@_Bellatrix_
wow, to cholernie wciąga :) dzięki za link, który wysłałas mi na tt :)
OdpowiedzUsuńawww wspaniały <3
OdpowiedzUsuńAww, djuifhwuiehfo9ew
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny! Czekam na kolejny! <3
OdpowiedzUsuńświetny *.*
OdpowiedzUsuńjezu, jaka słodka końcówka! awww
OdpowiedzUsuńuwielbiam ich, tworzą słodką parę. x
OdpowiedzUsuńStrasznie słodkie, oww. To jest wspaniałe! x
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie -> http://soml-fanfiction.blogspot.com/
@idolsakamylife_
Zajebiste tlumaczenie. Zaczelam dopiero wczoraj czytac, ale bardzo sie wciagnelam. Ogolnie swietna fabula. Co do tlumaczenia to na poczatku nie zbyt fajnie sie czytalo, bo byla masa bledow. Ale teraz jest juz w porzadku i nie ma sie czego czepic. Czekam na nastepny ~@justadrea97
OdpowiedzUsuńnominowałam Cię/Was do Libster Award Blog. szczegóły -> http://darkblood5.blogspot.com/2013/12/libster-award-blog.html ily
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie świetne jest !!! Zupełnie inne <3
OdpowiedzUsuńCudny ! Jak zawsze ale ciii xd czasami pojawiaja sie bledy jezykowe albo zle gramatycznie zbudowane zdanie ale ogolnie to bardzo dobrze tlumaczysz :)
OdpowiedzUsuńjejku płakałam przez cały rozdział... według mnie to jest najpiękniejszy rozdział jak do tej pory <3
OdpowiedzUsuńugh Richard to palant, ale za to rozdział cudowny :)
OdpowiedzUsuńOh maa :o aż sie lezka w oku zakrecila :')
OdpowiedzUsuńKurwa, poplakalam sie *o* <3
OdpowiedzUsuń