Ana
Brooke i Chrissy stanęły bo obu stronach mojej szafki
mierząc mnie wzrokiem z góry na dół. Chciało mi się śmiać z wyrazu ich twarzy
zwłaszcza, że wiedziałam jaką niechęć budzi moja osoba u Chrissy odkąd się
poznałyśmy. Brooke była zwyczajnie
uroczo głupia i przez to jej współczułam. Zdziwiłam się na myśl jak to się
stało, że dotarłam do tego punktu.
Zmarszczyłam brwi, kiedy zobaczyłam, że Justin podszedł do
swojej szafki i próbował ją otworzyć.
Nigdy tak naprawdę nie wyjaśnił dlaczego chce ukrywać to, że się
spotykamy. Nie chciałam tego trzymać w tajemnicy, ale on mnie dosłownie o to
błagał. Nie chciałam dokładać mu zmartwień, więc się zgodziłam.
Było to trudne to zrobienia, kiedy oni go wyśmiewali, a ja
nie mogłam nic zrobić.
Martwił mnie siniak na oku. Zrobił się nieco ciemniejszy,
ale opuchlizna z powieki już zeszła. Justin mówił, że już się pogodził z
wujkiem, ale mogłam się założyć, że powiedział tak tylko dlatego, że się go bał
i bał życia bez niego. Justin był nieszczęśliwy i była to wina Richarda, ale
zawsze się starał przekonać samego siebie, że jest inaczej.
- Ale ładna bransoletka! - Brooke chwyciła moją dłoń i
przyglądała się kawałku złota, na moim nadgarstku. Wyrwałam jej rękę.
Spojrzałam na Justina. Przystanął i delikatnie odwrócił głowę w naszym
kierunku. Złapaliśmy kontakt wzrokowy, przejechał językiem po swojej dolnej
wardze, odwracając się ponownie w stronę swojej szafki. - To prezent.
W tym momencie dołączyli do nas Emily i Bobby. Złapałam z
Bobby'm kontakt wzrokowy przez co on szybko odwrócił wzrok. Nie miałam zamiaru
nic się odzywać póki trzyma się ode mnie z daleka. Nie chciałam robić
zamieszania.
Justin zamknął swoją szafkę i przeszedł obok nas. Chrissy
zaczęła z niego drwić co z resztą robiła często i gapiła się na niego, kiedy odchodził.
Zamknęłam byle jak moją szafkę i odezwałam się. - Wiesz
Chrissy, jeśli będziesz robić to tak często zniszczysz sobie gardło. Wiem jak
często go używasz. Taka moja mała rada.
Na te słowa Chrissy opadła szczęka. Ja tylko się
uśmiechnęłam i odeszłam w stronę klasy.
Kiedy szłam w stronę stołówki by zjeść lunch, nie chciałam
spędzić tego czasu na plotkowaniu, więc szybko wymyśliłam jakąś wymówkę.
Szybkim krokiem przeszłam przez korytarz, kierując się do
biblioteki. Przeszłam między regałami do stolika na tyłach, który był ukryty
przez stos nieużywanych książek.
Justin tam siedział, jedząc w ciszy swoją kanapkę i
przeglądając notatki. Wciąż mnie to zaskakiwało jak czasami wyglądał tak mało i
niewinnie, kiedy to zdarzały się momenty, że wyglądał tak jakby chciał cię
zabić jeśli pojawisz się zbyt blisko niego.
- Cześć ty. - powiedziałam siadając na przeciwko niego.
Spojrzał na mnie smutnymi oczami, uśmiechając się kiedy mnie
zobaczył. - Hej. - wyciągnął rękę i ścisnął moją dłoń. - Nie musisz zostawiać
swoich przyjaciół ze względu na mnie.
- Uwierz mi, ze chcę. - gładziłam kciukiem jego kostki. -
Wolę spędzać czas z tobą. - na niektórych kostkach miał strupy. - Co się stało?
Chciał zabrać swoją dłoń, ale ja zacisnęłam ją mocniej.
Wiedziałam, że moja siła jest niczym przy jego. - Wszystko okej, Ana. To tylko
kilka zadrapań.
- Justin..-
- Ana, jest w porządku. - westchnął. - Uderzyłem w ścianę.
- Justin to nie jest
w porządku.
Wyrwał swoją dłoń. - Jest dobrze. Przestań traktować mnie
jakbym był małą, szklaną lalką z którą trzeba się ostrożnie obchodzić.
- Otworzyłam szerzej oczy. - Przepraszam, ja tylko.. A
siniak? Twój wujek nie powinien cię uderzyć, Justin.
Justin opuścił wzrok na swój zeszyt. - Powinnaś już iść.
- Justin.
- Ana idź już. - odetchnął mocno przez nos. - Wracaj do
swoich przyjaciół albo cokolwiek. To mój czas by spędzić go w samotności i nie
chcę cię tutaj.
Przygryzłam wargę. - Okej. - nie chciałam z nim walczyć. -
Zobaczymy się później?
- Jasne.
Byłam roztargniona przez resztę dnia. Byłam rozdarta między
znaniem Justina bardziej od wszystkich do tej pory, a nie znaniem go wcale,
On miał psychologiczne problemy.
Może i też emocjonalne. ale nie wierzyłam, że coś mentalnie
jest z nim nie tak. Z drugiej strony, wiele przeszedł. Czułam się źle z tego
powodu mimo, że bardzo chciałam, żeby tak nie było. Nie czuł ze mną więzi i
nigdy jej nie chciał.
Kiedy zadzwonił dzwonek Justin poszedł na matematykę jak to
robił każdego dnia. Nie wiedziałam dokładnie co zaszło w zeszłym tygodniu
między nim, a Locke, ale nie wiele się od tego zmieniło. Justin siedział w
kozie na tyłach klasy przez kolejne dwa tygodnie. Miał zaciśnięte dłonie na
rogach stoliku, a Locke kiedy tylko nadarzyła się okazja to go zaczepiał.
Justin był pierwszą osobą, która opuściła klasę, kiedy
zadzwonił dzwonek. Był już gotowy zanim w ogóle zadzwonił i czuł potrzebę
nagłego wyjścia. Prawie taranując Locke'ego w tym czasie.
Westchnęłam pakując moje książki. Chciałam porozmawiać z
Justinem tak samo jak miałam ochotę wrócić do domu. Justin potrzebował
przestrzeni, a ja nie chciałam mu jej zabierać. Naprawdę nie chciałam by czuł
się w mojej obecności nieswojo, ponieważ z całą szczerością, wdarł się w moje
życie i chciałam już, żeby tam pozostał.
Emily szła za mną w stronę szafki. - Bobby ostatnio dziwnie
się zachowuje.- westchnęła, kiedy szłyśmy.
- Naprawdę?
- Tak. Myślę, że za niedługo ze mną zerwie. Mam na myśli to,
że chciałam zerwać z nim od miesięcy, ale teraz miałam zamiar czekać
przynajmniej do balu.
- Jesteś taka wyrozumiała.
- Wpadniesz do mnie po szkole?
- Nie mogę. - odpowiedziałam. - Zajmuję się młodszym bratem.
- To w takim razie zadzwonisz?
- Jasne. - powiedziałam. Brak zainteresowania i troski
musiał ją urazić.
Emily zadrwiła, - Jasne.
Lisa szykowała się do wyjścia, kiedy wróciłam do domu.
Mówiła sama do siebie, cała zdenerwowana przed rozmową o pracę. Olivier leżał w
nosidełku na ladzie kuchennej, obserwując każdy jej ruch przymrużonymi oczami.
Lisa spojrzała na mnie. - W samą porę. - uśmiechnęła się. -
Numery telefonów leżą na blacie. Tata powinien być w domu za kilka godzin.
Olivier powinien być nakarmiony, a następnie położony do snu.
- Okej, okej. Idź bo się spóźnisz. Możesz mi zaufać.
Podbiegła do mnie i przejechała dłonią po moich włosach. -
Wiem, że mogę. Dziękuję. - pocałowała mnie w czoło i pożegnała się z Olivierem.
Opadłam na krzesło. - Tylko ty i ja dzieciaku. -
powiedziałam do mojego młodszego brata, który spoglądał na mnie. Był cicho
przez całe popołudnie, pozwalając odrobić mi prawie całą pracę domową.
Rodzicielstwo nie było wcale takie trudne.
Rozniósł się dźwięk pukania od strony frontowych drzwi.
Wzięłam nosidełko Oliviera do jadalni i spojrzałam przez rolety zaskoczona
widząc Justina na mojej werandzie.
- Hej.
- Cześć. - odpowiedziałam. - Nie spodziewałam się ciebie.
- Myślałem, że będziemy mogli pogadać. Ale jeśli jesteś
zajęta-
- Nie, w porządku.
Zajmuję się bratem, ale możesz wejść jeśli chcesz. - ustąpiłam mu drogi, aby
wszedł do środka. - To Olivier.
Justin przytaknął. - Jest uroczy. - staliśmy niezręcznie na
przeciwko siebie. Justin ponownie potarł dłonią swoją szyję. - Spójrz Ana,
miałem dzisiaj naprawdę zły dzień. Nie chciałem by tobie też się to udzieliło.
Potrząsnęłam głową. - Nie prawda. Byłam nachalna, to moja
wina.
- Proszę nie rób tego. - Justin westchnął. - Nie szukaj
usprawiedliwień na moje zachowanie. Musisz mi mówić, kiedy zaczynam być
dupkiem, okej? Nie oszczędzaj moich uczuć. - przejechał swoimi palcami po
swoich kostkach, gdzie zostały już tylko ślady po ranach. - Ja tylko.. Nigdy
nie miałam nikogo innego, kto by się martwił o mnie. Nigdy wcześniej nie miałam
dziewczyny, więc nie wiem jak mam się zachowywać. Nie chcę tego spieprzyć. Mam
nadzieję, że sprostam twoim wymaganiom ponieważ-
- Justin.- zaśmiałam się wchodząc mu w słowo. - Myślisz, że
jestem jedną z tych suk bez serca. Nie jestem taka.
- Wiem o tym.
- Chcesz zostać?
Justin zawahał się na moment. - Tak, pewnie.
Zostawiłam Justina i Olivera samych w salonie, a ja poszłam
w tym czasie przygotować jedzenie. Kiedy wracałam z ciepłym mlekiem w mojej
ręce, zatrzymałam się widząc Justina trzymającego w ramionach Oliviera. Justin
patrzył wprost na niego, jakby był najcenniejszą rzeczą na tym świecie, ale
szybko podniósł wzrok, kiedy mnie usłyszał.
- P -przepraszam. - wymamrotał. - Zaczął być grymaśny, więc
chciałem go potrzymać.
- W porządku Justin. Możesz go nakarmić jeśli chcesz,
Justin zabrał butelkę przechylając ją w stronę maleńkiej
buźki Oliviera. Było to niesamowite patrząc jak Justin trzyma to niemowlę tak
ostrożnie. W sposób jaki się do niego uśmiechał.
Byłam szczęśliwa, że jestem jedyną osobą, która widzi
takiego Justina. Mógł być zły, zachowywać dystans i być zamknięty w sobie przed
innymi, a w tym czasie zaufał mi na tyle, że zniknął ten jego pancerz, kiedy
byliśmy tylko we dwoje.
Wiedziałam, że znienawidzi to, ze czuję się raniona dla
niego.
Spojrzał na mnie z uśmiechem, kiedy Olivier skończył jeść. -
Myślę, że jest już gotowy do snu.
Położyłam Oliviera w łóżeczku. Justin i ja usiedliśmy obok
siebie w moim pokoju na podłodze. Złączył nasze dłonie. Nie odezwałam się przez
jakiś czas, rozkoszując się przyjemną cisza.
- Zazdroszczę dzieciom. - Justin westchnął. - Nie przejmują
się niczym.
- Ty wciąż sam jesteś dzieckiem. - przypomniałam mu.
- Od dawna nie czułem się jak dziecko. - gorzko się zaśmiał
i zmarszczył brwi. - Planujesz iść później do college'u?
- Myślę, że tak. Rozglądałam się już za jakimiś, ale nigdy
nie byłam tak daleko od domu, więc pewnie wybiorę coś w okolicy.
Justin skinął głową i pochylił się do przodu tak, że opierał
się na kolanach. - Boże, ja nie mam żadnego pojęcia co będę robił po skończeniu
szkoły.
Przybliżyłam się. - Myślałeś już o czymś konkretnie?
Justin wzruszył ramionami, przeczesując palcami włosy przez
co były rozczochrane, ale wciąż wyglądały idealnie. Spojrzał na mnie,
zaciskając swoją dłoń na mojej, a drugą rękę zarzucił wokół moich ramion. -
Myślę, że jakoś się to rozwiąże.
Uśmiechnęłam się. - Ja też. - oparłam głowę o jego ramię. -
Co z twoim wujkiem?
- Co z nim?
- Nie możesz zostać z nim przecież na zawsze. Mam na myśli,
że kiedyś będziesz musiał się usamodzielnić.
Justin wzruszył ponownie ramionami. - To skomplikowane Ana.
Nie mogę go tak po prostu zostawić.
- Ale będziesz musiał-
- Zostaw to Ana. - westchnął Justin. - Proszę.
- Okej, przepraszam. - powiedziałam cicho.
- Hey. - odsunęliśmy się od siebie i Justin dotknął mojej
szyi. - Mój wuj nie jest złym człowiekiem. Kocha mnie i chroni. Jest wszystkim
co mam i ja jestem wszystkim co on ma. On nie jest taki zły jak myślisz.
Nie. On tylko spędził lata na kompletniej izolacji ciebie od
reszty świata. - Okej wierzę ci.
Justin lekko się uśmiechnął i pochylił się by mnie
pocałować. - Eh. - westchnął, kiedy usłyszeliśmy głos mojego taty, który mnie
wołał.
Uśmiechnęłam się do Justina i zaczęłam się podnosić. - Na
górze, tato. - krzyknęłam.
Tata wszedł do pokoju. - Cześć dzieciaku. - szepnął, całując
mnie w głowę. Zatrzymał się widząc Justina.
- O. Chłopak. - powiedział, a ja odetchnęłam krzyżując dłonie na piersi.
- Proszę pana. - Justin podniósł się i przytaknął. Ujął dłoń
mojego taty i potrząsnął nią. - Mam nadzieję, że pan się nie gniewa, że
przyszedłem potowarzyszyć Anie.
- Skądże. - tata udawał surowego. - Chciałbym, żebyś kiedyś
wpadł na kolację. Wiesz chciałbym zwyczajnie odbyć z tobą męską rozmowę.
- Tato. - westchnęłam uderzając go w ramię. Mrugnął w stronę Justina, zanim popchnął mnie
wystarczająco mocno bym mogła stracić równowagę.
- Jak słodkie to się może wydawać, równie jest żenujące. -
chwyciłam dłoń Justina, żeby go odprowadzić.
- Wykonuję tylko swoją pracę. - tata uśmiechnął się. - Miło
było Cię widzieć Justin. Przychodź kiedy tylko zechcesz.
- Dziękuję panu. - Justin uśmiechnął się lekko, schodząc za
mną po schodach.
- Musisz już iść?
- Prawdopodobnie powinienem. Richard zacznie się martwić.
Zmarszczyłam brwi i odprowadziłam go na werandę. - Dziękuję,
że przyszedłeś. Nie musiałeś wcale mi pomagać.
- Lubię przebywać z tobą nie zważając na nic. - Justin posłał mi taki uśmiech, który
roztopił moje serce. - Tęskniłem za tobą w ciągu dnia.
- Naprawdę nienawidzę tego, że nie możemy przebywać ze sobą
w szkole.
- Ana. - Justin westchnął.
- Wiem, wiem. - przewróciłam oczami. - Najlepiej będzie dla
nas trzymać to w tajemnicy. - powiedziałam głębokim głosem.
- Wcale tak nie mówię. - Justin uniósł brwi.
- Masz rację. Brzmisz głupiej.
- Naprawdę? - Justin uśmiechał się i przycisnął mnie do
poręczy na werandzie. - Jak brzmię
teraz? - uszczypnął mnie. Zachichotałam obejmując go. Uśmiechnął się i pochylił
by mnie pocałować.
- Widzimy się jutro? - Justin zapytał cicho po kilku
minutach pocałunku.
- Tak. - powiedziałam łapiąc oddech. Justin uśmiechnął się
przyciskając swoje usta do moich, zanim przejechał dłonią po włosach i
zeskoczył ze schodów.
No POV
Obserwował ich z dużego okna na końcu korytarza.
Obserwował jej chichot.
Patrzył jak odrzuca głowę i śmieje się.
Pracował na to ciężko by to nigdy się nie zdarzyło.
Przypuszczał, że ten chłopak będzie dorastał z dala od wszystkich. Sprawił, że
ten wierzył, że to dla jego dobra, co częściowo było prawdą. Ale bardziej to
dla niego samego.
Chłopak był bardzo młody, nie może przecież pamiętać.
Wszystkim co pamiętał było obudzenie się i znalezienie swojej matki na podłodze
w salonie.
Martwej.
Każdy wcześniejszy dzień był jak mgła. Może to lepiej dla
niego, że zapomniał. Może wiedza o tym byłabym gorsza niż niewiedza.
Albo wcale nie zapomniał. Może jego umysł odsunął na bok
wspomnienia.
Starszy człowiek obserwował chłopaka, mówiącego do
dziewczyny słowa, które wywoływały na jej twarzy uśmiech,
On kochał tego chłopca bardziej niż ktokolwiek. I ludzie
gdyby wiedzieli o tym co się stało, oboje poszliby na samo dno.
On chciał chronić tego chłopca do dnia, w którym on sam
umrze, albo nawet dłużej.
On robił kawał dobrej roboty, aż do teraz,
Ta dziewczyna.
Ona może wszystko zepsuć. Ona może ich zniszczyć.
Słyszał jak frontowe drzwi się otwierają, Rozniosły się
kroki. - Wujku? - głos dobiegał z dołu. - Wróciłem.
Mężczyzna obserwował dziewczynę przez kolejne kilka sekund,
zanim odwrócił się w stronę schodów.
On się tym później zajmie. Teraz są ważniejsze rzeczy.
~*~
Opowiadanie jest tak wciągające,że już nie mogę się doczekać nowego rozdziału,który mam nadzieję pojawi się w mgnieniu oka. Mam nadzieje,że Richard nie zrobi nikomu krzywdy, a Justin i Ana w końcu się ujawnią♥
OdpowiedzUsuńPopłakałam się jak Justin rozmawiał z Aną. Wściekłam się jak przeczytałam o Richardzie. Ogółem całe to opowiadanie jest straszne, ale zajebiste hah. Piszesz to sama czy tłumaczysz?:) @selinux
OdpowiedzUsuń[recovery-jbff.blogspot.com]
Tłumaczę :)
Usuńjeju, weszłam an tego bloga wczoraj, bo poleciłaś mi go na tt. Przeczytałam wszystkie rozdziały i powiem Ci że bardzo mi się podoba! Dawno nie czytałam tak wciągającego opowiadania. Czekam na kolejny rozdział x
OdpowiedzUsuńświetne ♡
OdpowiedzUsuńświetny ; ) czekam na kolejny ; )
OdpowiedzUsuńBoję się tego planu Richarda. Od początku był jakiś dziwny. Mam nadzieję, że ich nie rozdzieli, ani nie zrobi nic Anie. Czekam na następny. x
OdpowiedzUsuńwspanialy :)
OdpowiedzUsuńTo jest świetne, czytałam ten rozdział z zapartym tchem. Richard jest straszny, really. Ciekawa jestem co będzie dalej, końcówka była taka u3e2wqhjuojkd. Czekam na nexta i pozdrawiam c: @Skysscrapperr
OdpowiedzUsuńRichard jest straszny, jejku. Szkoda, że to wszystko między Aną, a Justinem musi być takie popieprzone. W innym wypadku tworzyliby cudowną, idealną parę.
OdpowiedzUsuń@dimnesss
Ale z tego wujka to .... !! Super rozdzial *__*
OdpowiedzUsuńCześć! Pragnę poinformować, że nominowałam Cię do Liebsten Award. Więcej informacji tutaj -> http://recovery-jbff.blogspot.com/p/liebston-award.html :) x
OdpowiedzUsuńale swietne opowiadanie ! ,Ciesze się że tłumaczysz ! :)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, jak zawsze. Boję się Richarda. Wydaje mi się że on może zrobić coś Anie. Omg, oby nie. A Justin i Ana razem są przesłodcy. Kocham Ich hahahah
OdpowiedzUsuńkocham, kocham i jeszcze raz kocham. <3
OdpowiedzUsuńProszę o następny rozdział, już nie mogę się doczekać ;))
Mimo, że myślałam, że to ff jest chujowe, to strasznje je polubiłam. Jest super, takiej historii jeszcze nie znałam. Poza tym, to boję się co się stało przed śmiercią mamy Justina, bo z tego co zrozumiałam, to nie jest tak jak Justin myśli. No i Richard mnie przeraża, ale tak kurewsko bardzo. Boję się, co może zrobić. Przecież to na pewno złamie Justina. A to będzie straszne. Czekam na następny ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńRichard jest przerażający...
OdpowiedzUsuńJustin i Ana są cudowni <3
On nie moze tego popsuć! :< Justin i Ana są tacy słodcy <3
OdpowiedzUsuńWiem jak tłumaczenie opowiadań może być strasznie trudne i zauważyłam w Twoim opowiadaniu kilka takich niedociągnięć, gdzie źle sformułowałaś zdanie, np.
OdpowiedzUsuń"Tata kilka razy napisał do mnie, aby sprawdzić mnie." ---> "Tata kilka razy napisał do mnie, sprawdzić czy wszystko w porządku."
Lepiej brzmi, prawda? Albo:
"Justin był pierwszy z klasy, który ją opuścił po zadzwonieniu dzwonka." ---> "Justin był pierwszą osobą, która opuściła klasę tuż po zadzwonieniu dzwonka."
Nie pasowało mi też, kiedy Justin powiedział o dziecku "On jest taki uroczy." Bardziej mi to pasuje, gdyby dziewczyna to powiedziała, a chłopak mógłby coś w stylu "Niezły bobas."
Co jeszcze mi nie pasowało. Kiedy do pokoju wszedł ojciec Any, Justin wstał i przedstawił się, ale nie powiedział swojego imienia, a mimo to jak ojciec się z nim żegnał to powiedział: "Miło było cię widzieć, Justin."
Wybacz, ale jestem strasznie czepliwa.
Mimo to, opowiadanie mi się strasznie podoba. Jest bardzo wciągające i trzyma w napięciu, bo nikt nie wie co postanowi zrobić Richard Anie.
@ChellieDrew
Niezły bobas brzmi okropnie xD
UsuńDobrze że autorka dała uroczy :-)
Poza tym ona tego sobie sama nie wymyśla, jak w oryginale jest , powiedzmy cute, to nie powinna tego zmieniać na 'niezły bobas' xd
...
On znał jego imię bo są sąsiadami i już wcześniej go widział :-)
Gratulacje! Twój blog (tłumaczenie) został właśnie nominowany do VBA. Szczegóły u mnie http://przed-miloscia-nie-ma-ucieczki.blogspot.co.at/
OdpowiedzUsuńTo jest takie cudownne !
OdpowiedzUsuńto jest takie aoejdwsfnskd
OdpowiedzUsuńAjć... ja Rysiek ich rozdzieli to zabije :/
OdpowiedzUsuńNadal wkurza mnie to ze justin nie chce z nia gadać w szkole ugh...