niedziela, 4 sierpnia 2013

sixth.

Ana

Właściwie to zrezygnowałam z Justina. Dał mi jasno do zrozumienia, że nie może mnie już strawić, a ja przecież nie mogę na niego naciskać. W tym nudnym mieście musiało być mnóstwo innych chłopaków. A ja jeszcze nie zdecydowałam się ich znaleźć. Miałam tylko nadzieję, że wszystko będzie inaczej, gdy zacznie się szkoła. Od początku wakacji, najlepszy moment był wtedy, kiedy Lisa i tata powiedzieli mi, że spodziewają się chłopca. Ta nowina uczyniła moje życie mniej do bani.

Dla zabicia czasu i powrotu do formy postanowiłam zacząć biegać. Codziennie biegłam trochę dalej niż dzień wcześniej. Przeczytałam już wszystkie książki jakie miałam, a lato powoli zbliżało się ku końcowi. Bieganie odciągnęło mój umysł od pewnych spraw.

Było południe, a ja właśnie osiągnęłam mój cel, jakbym było dobiegnięcie do miasta. Oparłam się o ceglaną ścianę by złapać oddech i wyjęłam słuchawki z uszu.

Na niebie pojawiło się kilka chmur, z których zaczęła padać lekka mżawka. Było idealnie, zwłaszcza, że jedynie co miałam na sobie to sportowy stanik i szorty. Miałam nadzieję, że uda mi się wrócić do domu zanim serio będzie padać deszcz.

Biegłam truchtem w dół głównej drogi, gdy elegancki, srebrny samochód zatrzymał się obok mnie. Widziałam za dużo filmów i wiem jak to się może skończyć. Gdy przyśpieszyłam, samochód ruszył za mną. Deszcz padał coraz mocniej, więc sięgnęłam po mój telefon.

Samochód przyśpieszył wystarczająco by móc zatrzymać się obok mnie, a okno uchyliło się. Bobby odwrócił się twarzą do mnie, a moja irytacja właśnie przekroczyła granice.

- Podwieźć cię? - zapytał.

- Um. - rozejrzałam się i westchnęłam w myślach. Nie mogłam biec do domu w tym. - Tak, dzięki.

Wślizgnęłam się do nieskazitelnego samochodu. Była włączona klimatyzacja, przez co na moich ramionach pojawiła się gęsia skórka. Spojrzałam na Bobby'ego, który nawet nie ruszył. Nawet nie przejmował się tym, by ukryć fakt, że lustrował mnie wzrokiem z góry do dołu jak na kawałek jedzenia. Odchrząknęłam, a on uśmiechnął się bezwstydnie.

- Gdzie? - zapytał i wreszcie odwrócił wzrok ode mnie.

- Do domu. - powiedziałam, krzyżując ramiona na piersi. Było mi zimno bo byłam mokra od deszczu i potu. Usiadłam wygodnie na siedzeniu, mając nadzieję, że zmoczyłam jego zajebiście drogi samochód.

- Nie spotykałaś się z nami od dłuższego czasu. - skomentował. Wzruszyłam ramionami. - Byłam zajęta.

- Doprawdy? - zaśmiał się. - Czym?

Znów wzruszyłam ramionami, zdobywając się na śmiech.

- Czuję się jakbym pierwszy raz z tobą rozmawiał bez wiszącej na mnie Emily przez cały pieprzony czas. - przewrócił oczami i się roześmiał. - Mówię poważnie, ona prawdopodobnie jest najbardziej irytującą osobą.

- Więc dlaczego z nią jesteś?

- To tylko status. - a później dodał. - Poza tym jest dobra w łóżku.

- Jesteś obrzydliwy. - powiedziałam, odwracając się do okna.

- Przepraszam. - westchnął. - Nie jestem dupkiem przez cały czas, przysięgam. - Za każdym razem, kiedy mnie widziałaś to byłem, albo pijany w sztok albo zjarany. To nie jest to wrażenie, które chcę zrobić.

- Mhm. - mruknęłam. - Niech zgadnę, jesteś nierozumianym przez wszystkich człowiekiem o złotym sercu i piszesz wiersze w wolnym czasie?

- Coś w tym stylu. Minus wiersze. - to był pierwszy raz, kiedy naprawdę, szczerze się uśmiechnął. - Emily ostatnio doprowadza mnie do szału.

- Więc dlaczego nie możesz z nią zerwać?

- To jest...

- Skomplikowane? - zaproponowałam.

Bobby uśmiechnął się. - Tak, nasze rodziny... - westchnął. - To spowodowałoby dużo niepotrzebnej afery.

- Aha. - skinęłam głową.

Jechaliśmy przez resztę drogi w ciszy. Deszcz wzbierał na sile. Kiedy dojechaliśmy pod mój dom, chwyciłam za klamkę. - Dzięki za podwózkę.

- Zaczekaj. Mam nadzieję, że będziemy widywać się częściej. - Bobby położył rękę na moim ramieniu. - Obiecaj mi, że zobaczymy się ponownie. - myślałam, że serce wyskoczy mi z piersi i to nie w tym dobrym znaczeniu. Nie chciałam być niegrzeczna i jej po prostu zrzucić.

- Jasne. - skinęłam głową, wysiadając szybko z samochodu. Pobiegłam szybko w stronę drzwi i zniknęłam gdzieś za nimi.

Poszłam prosto do mojej łazienki, zrzucając swoje obrzydliwe ubrania i wskoczyłam prosto pod prysznic. W miejscu gdzie Bobby położył swoją dłoń, poczułam lekki dreszcz, dopóki nie weszłam pod ciepłą wodę.

Tata tego dnia pracował do późna, więc gdy Lisa przygotowywała kolację, usiadłam przy stole w jadalni i zaczęłam snuć plany, dotyczące pokoju dziecka.

- Nie mogę się doczekać momentu, kiedy już urodzę. - jęknęła stojąc przy kuchence.

- Ja też. - zaśmiałam się, szkicując obraz pokoju. - Wybraliście już imię?

- Jeszcze nie. - westchnęła.

- Jasne. Proszę cię.

Lisa zaśmiała się, a wtem rozległ się dźwięk dzwonka od drzwi. - Przysięgam. Proszę, miej oko na piekarnik. Zniknęła w salonie, a później otworzyła drzwi. Spojrzałam na mój telefon. Nikt nie zadzwonił, nie napisał, oprócz Emily, która dzwoniła do mnie przez prawie cały czas. Nie gadałam z nikim z dawnych znajomych. Westchnęłam. Czy oni mnie jeszcze pamiętają?

- Czy chcesz zostać na kolacji? - głos Lisy dobiegał z korytarza.

- Nie dziękuję. Mój wujek czeka na mnie.

Otrząsnęłam się z rozmyśleń. Lisa wracała do kuchni, a Justin powoli szedł za nią.

- Masz gościa. - Lisa uśmiechnęła się psotnie. - Będę na górze. Sprawdzaj piekarnik, dobrze? - skinęłam głową, nie odwracając wzroku od Justina .

- Cześć. - powiedziałam, gdy Lisy nie było już w pobliżu.

- Hej. - powiedział, robiąc krok do przodu i spojrzał na stół. - Co robisz?

- Szkicuje pokój dla mojego braciszka. Pomagam z dekoracjami.

- Nie wiedziałem, że rysujesz. - mruknął Justin.

Wzruszyłam ramionami. - Istnieje wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz. Potrzebujesz czegoś?

Spojrzał w moje oczy. - Huh?

- Dlaczego tu jesteś?

Pieprzyć to, on ma takie idealne oczy, twarz. Cały jest perfekcyjny.

- Oh, um... - Justin podniósł stos książek, które trzymał w ręce. - Widziałem cię jak czytasz na zewnątrz, albo tylko ja. Tu jest kilka moich ulubionych i pomyślałem, że tobie też się spodobają. Jak skończysz możesz je oddać, kiedy tylko będziesz chciała.

- Jesteś pewny? - zapytałam ostrożnie.

Uśmiechnął się. - Tak, wtedy będziesz mi mogła powiedzieć, co o nich myślisz.

Spojrzałam na niego tępo, kompletnie zdezorientowana. - Czy jesteś bipolarny? - zapytałam jak pieprzona idiotka. Moja głupota była nadzwyczajna.

Wyraz twarzy Justina był zmieszany. - Ja.. Co?

Westchnęłam, mentalnie uderzając się w czoło. - Przepraszam, jestem kretynką. Dziękuję bardzo za książki. Postaram się je przeczytać tak szybko, jak to tylko możliwe.

Uśmiechnął się, ale to nie był uśmiech taki jak wcześniej. - Nie musisz się śpieszyć.

- Jesteś pewien, że nie możesz zostać na kolacji?

- Nie, hm.. - spojrzał na stopy. - Mój wujek nie wie, że tu jestem.

- Ah.

- Tak. - podrapał się w tył głowy. - Trzymaj. - podał mi książki i dotknęliśmy się palcami. Tym razem nie odsunął się jakbym była chora.

Uśmiechnęłam się i odprowadziłam go do drzwi. - Cześć - powiedziałam, gdy schodził po schodach.

Uśmiechnął się do mnie. - Naciesz się książkami.

Zaraz po tym jak zamknęłam drzwi, oparłam się o nie. Wypuściłam powietrze, nie wiedząc, że je wstrzymywałam. Lisa pojawiła się na dolnych stopniach schodów.

- On jest bardzo uroczy. - Lisa uśmiechnęła się.

- Tak.

- Lubisz go?

- Tak.

- Bardzo?

 - Tak. - westchnęłam.

Lisa uśmiechnęła i podeszła do mnie. Owinęła rękę wokół mojego ramienia. - Chodź, opowiesz mi o tym.

~*~


16 komentarzy:

  1. woah co za zmiana w zachowaniu justina, mam nadzieję, że się do siebie zbliżą i zaprzyjaźnią :)
    @divinebiebur

    OdpowiedzUsuń
  2. Podoba mi sie !! <33

    OdpowiedzUsuń
  3. On chyba tez cos do niej czuje <3
    Swietny rozdzial <3
    Czekam na nn <3
    @kolczatka1512 <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Justin w tym rozdziale jest taki słodki... awwww xx

    @SylviaS_99

    OdpowiedzUsuń
  5. To miłe z jego strony *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. bys mogła troche bardziej się postarać na pisaniu dialogów? Chodzi mi o to że myślnika czasem nie wstawiasz i jest to denerwujące. A co do tłumaczenia to nie jest źle. Im więcej będziesz tłumaczyć tym lepiej ci to będzie wychodziło. Powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tylko człowiekiem, mogą zdarzyć mi się błędy. Poza tym gdy się tak zdarzyło, że brakowało myślnika to przecież nie koniec świata :) Każdy się i tak połapie o co chodzi. Przy następnym rozdziale postaram się więcej razy sprawdzić, by owego myślnika nie brakowało, obiecuję. :)

      Usuń
  7. Justin aka chodzaca zagadka. Ciekawe o co mu chodzi skoro najpierw nie karze jej się do niego zbliżać a teraz sam do niej przychodzi.hmm
    Dzięki że tlumaczysz:)

    @dimnesss

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo, tylko te myślniki :/ bardzo dezorientują :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Spore błędy w tłumaczeniu, ale nie wnikam bo i tak Ci dziękuję za to że to tłumaczysz, kc i czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  10. asugdwuibedwuief, pożyczył jej książkę *__*

    OdpowiedzUsuń
  11. nie mogę rozgryźć justina
    a chłopak Emily jest troche nie w porządku w stosunku do niej
    no nic , zabieram się za następny :D
    @kasiamendaluk

    OdpowiedzUsuń
  12. Woah :o
    o co chodzi xd
    Justin jest dziwny. nie umiem go rozgryźć xd

    OdpowiedzUsuń