piątek, 23 sierpnia 2013

eighth.

Ana

Siedzieliśmy z Justinem przy stole na przeciwko siebie. Wygłupialiśmy się, robiąc śmieszne miny. Justin przewrócił oczami i wydął policzki. Zachichotałam, pochylając się do przodu.

- Masz bitą śmietanę na twarzy. Wytarłam kciukiem róg (perfekcyjnych) ust Justina.

- Oh. - jęknął.

Przewróciłam oczami, wycierając rękę o serwetkę i wzięłam ponownie łyżeczkę. - Oh zamknij się, wiem, że to kochasz.

- Jesteś irytująca.

- A ty jesz jak jaskiniowiec.

- Ty również.

- Nie.

- Czy możecie przestać flirtować i wrócić do pracy? - Lisa krzyknęła z salonu.

- Przepraszam. - Justin i ja powiedzieliśmy to równocześnie.

Wsadziliśmy brudne miseczki do zlewu i szybko wróciliśmy na górę do nieumeblowanego pokoju dziecinnego, by skończyć malować ściany. Zaskoczyło mnie to, że Justin zaoferował swoją pomoc, przez co widzieliśmy się codziennie, jakby to było codzienną rutyną.

- Lisa jest kapryśna ostatnio. - mruknęłam, jeżdżąc niebieskim pędzlem wzdłuż białej ściany.

- Za kilka tygodni ma się urodzić dziecko, tak?

- Za dwa. - odpowiedziałam.

- Twój tata jest podekscytowany?

- Tak. - zaśmiałam się.  - Jestem podekscytowana razem z nim. Moi rodzice mieli przerąbane za pierwszym razem, więc myślę, że dla niego jest to kolejna szansa.

- Nie sądzę, żeby mieli przerąbane. - Justin powiedział stojąc za mną. Nie mógł zobaczyć mojego uśmiechu, który właśnie rósł na mojej twarzy.

- Hej, Ana? - Justin stuknął w moje ramię.

- Tak? - odwróciłam się i ujrzałam końcówkę pędzla Justina, który właśnie malował dół mojej twarzy. Opadła mi szczęka.

- Ty dupku. - zaśmiałam się, malując pędzlem po luźnej koszulce Justina. Farba przeniknęła przez cienki materiał i zafarbowała ciało Justina. Jego ciało było bez zarzutu, kiedy przebijało się przez koszulkę. Roztargniona, nie zauważyłam, kiedy to w całości przerodziło się w wojnę.

Dzięki Bogu podłoga była zabezpieczona bo farba była dosłownie wszędzie. Brzuch mocno bolał mnie od śmiechu i nie mogłam sobie wyobrazić jak w tym momencie musieliśmy wyglądać.

- Moje włosy. - Justin jęknął kładąc się obok mnie, na podłodze. Jego koszulka została gdzieś rzucona na bok i oboje byliśmy pokryci kolorem niebieskim.

- Ty zacząłeś. - powiedziałam niczym dziecko. - Nie wiem jak to mam zmyć.

Justin roześmiał się głośno i brzmiało to jakby ten śmiech był specjalnie dla mnie. Tak prawdopodobnie było. Odwrócił głowę od ściany by spojrzeć na mnie. -  Wyglądasz okropnie.

Zmarszczyłam nos. - Mów za siebie.

Siedzieliśmy wygodnie w ciszy przez kilka minut. Zaczynaliśmy się śmiać za każdym razem, kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy. W końcu, westchnęłam. - Hej, Justin.

- Mm?

- Gdzie jest twój tata? - zapytałam cicho.

Zapadła cisza, zanim Justin zachichotał. - Jeśli to odkryjesz, daj mi znać.

Odwróciłam głowę, a Justin patrzył na mnie. Wzięłam głęboki oddech.

- Moi rodzice rozstali się, kiedy miałam dwanaście lat. To był pomysł mojego taty. Moja mama była.. jest szaloną suką, więc nie mogę  go za to winić. Wyprowadził się, ale wciąż widywałam się z nim w każdy weekend. Prawdopodobnie bym zamieszkała z nim od razu, ale to była kwesta pieniędzy i innych bzdur. Moja mama stała się okropnym alkoholikiem. Zamieszkałam z tatą i Lisą trzy lata temu, jeszcze zanim się pobrali.

- Oh. Justin mruknął.

Odwróciłam głowę, aby spojrzeć na niego. Wypuściłam powolny oddech. - Jaki jest układ między twoim wujkiem?

- Um...

- Nie musisz mi mówić jeśli nie chcesz. - potrząsnęłam głową.

- Nie, jest w porządku. - Justin spojrzał w dół na swoje dłonie. - Richard wprowadził się po tym jak odszedł mój tata. Moja mama wpadła w długi finansowe, więc on jakiś czas nam pomagał. On zawsze nas kontrolował. Nigdy nie pozwalano mi od tak wychodzić z domu, jedynie do szkoły albo na zakupy. Wymykałem się czasami, ale nie lubię wprowadzać go w złość. On jest wszystkim, co mam.

- Dlaczego on teraz myśli, że tu jesteś?

- Letni projekt. - Justin zachichotał. - Więc kto jest bardziej popieprzony między naszą dwójką?

-  Jest remis. - westchnęłam i klepnęłam go w kolano. - Pierwszy pod prysznicem, wygrywa. -podskoczyłam szybko zanim on się ogarnął. Pobiegłam korytarzem do łazienki, zamknęłam drzwi, zanim Justin mógłby wejść za mną do środka.

Po wszystkim, siedziałam w swoim pokoju, słuchając jak Justin śpiewał cicho, myjąc się po drugiej stronie korytarza. Chciałam go, tak cholernie. Ale zrobiliśmy dużo postępu jako przyjaciele, bliscy przyjaciele, nie chciałam tego zepsuć.

- Więc moja ulubiona koszulka jest zniszczona. - Justin westchnął, upadając na moje łóżko.

- Powiedziałabym, że mi przykro. - pogładziłam brodę. - Ale tak nie jest.

- Nienawidzę cię. - Justin zaśmiał się, popychając mnie. - Hej, chcesz gdzieś wyjść wieczorem?

Naprawdę chciałam wiedzieć, jak on wydawał się to robić, aby każdy jego wyraz twarzy wyglądał idealnie.

-  Pewnie, więc gdzie idziemy?

- Richard pozwolił mi dziś wyjść wieczorem do lasu by obejrzeć gwiazdy. Chcę, abyś przyszła. - Justin uśmiechnął się do mnie.

- Idę. - uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że tata nie pozwoli mi wyjść, ale im mniej wie tym dla niego lepiej.

- Powinienem już iść. Nie wiem jak mam wyjaśnić wujowi wygląd mojej koszulki. - Justin chwycił moje ramię. - Będę pod twoim oknem około północy.

Czas nie mógł mijać wolniej. Resztę popołudnia spędziłam kończąc przygotowanie pokoju dziecinnego i oglądając telewizję. Wszystko czego chciałam to zobaczyć ponownie Justina.

Patrzyłam na to jak kończy pływanie.

- W taki sposób utrzymywał swoją idealną sylwetkę podobną do Boga? - tata zapytał żartobliwie. Westchnęłam, ponownie opierając się o blat.

- Jeśli go lubisz. - Lisia pochyliła się by szepnąć mi do ucha. - Powiedz mu.

- Lubić kogo? Chłopaka? - tata zapytał nie mając o niczym bladego pojęcia, z resztą jak zawsze i ustawił jedzenie na stole. - Nie moja córka.

- Tato. - jęknęłam, siadając na przeciwko niego. - To nie jest takie łatwe. Nie wiem jak te sprawy wyglądały w twoich czasach.

- Ha. - tata zaśmiał się głośno.

Zignorowałam go. - To nie jest odpowiedni czas. - grzebałam widelcem w talerzu.

- Zrobiliście świetną robotę w pokoju dziecinnym. - Lisa skomentowała. - Brzmiało to tak jakbyście się dobrze razem  bawili. - uniosła pytająco brew

Tata zakrztusił się. - Uwielbiam jak zaczynają się rozmowy o chłopcach z szalejącymi hormonami i mojej, jedynej córce. Czy możecie to zachować na swoje babskie pogaduszki? Boże nie mogę się doczekać, aby mieć syna.

Posłałam mu niemiłe spojrzenie, ale szczęśliwie, że zmienił temat na coś innego.

O jedenastej wzięłam szybki prysznic i powiedziałam dobranoc do moich rodziców. Starałam się zachować spokój, ale nigdy wcześniej się nie wymykałam. Rodzicie szli do łóżka, jakby nic nie podejrzewali. Byłam naprawdę paranoikiem. Było dobrze, że ich pokój był na końcu korytarza, w rogu. Tata chrapał jak piła łańcuchowa, więc nie wyczuwałam żadnego problemu.

Usiadłam na moim łóżku opierając się o ścianę i stukałam palcami po moim udzie. Obserwowałam zegar przez dwadzieścia minut, zmuszając się do uspokojenia. O północy, punktualnie usłyszałam brzęk o moje okno. Uśmiechnęłam się, zeskakując z łóżka.

Justin stał na dole, pod moim oknem, miał na sobie luźną bluzę i trzymał kamyki w dłoni. Zaśmiałam się, to wyglądało jak scena wyjęta prosto z filmu.

Chwyciłam sweter i wystawiłam jedną nogę przez okno i upewniłam się, że Justin mnie asekuruje na wypadek upadku.

- Proszę, nie spadnij. - powiedział. - Nie chcę tego wyjaśniać twoim rodzicom.

Zeszłam płynnie i uśmiechnęłam się na to. - Niczym profesjonalistka.

- Wymykałaś się kiedykolwiek wcześniej? - Justin uniósł brew.

- Nie. - odpowiedziałam cicho. Justin zaśmiał się, a ja popchnęłam go.

- Shh. - uciszyłam go. - Obudzisz moich rodziców. Przewrócił oczami i złączył nasze dłonie. Zaczął ciągnąc mnie w stronę drzew.

Chwyciłam z tyłu za jego bluzę, próbując nie potknąć się o ukryte korzenie w ziemi. Podskoczyłam, kiedy usłyszałam jakiś dźwięk niedaleko nas.

- To nie jest zabawne. - mruknęłam.

- Przestań narzekać, jesteśmy prawie na miejscu.

W końcu udało nam się dostać na miejsce, gdzie spotkałam Justina jakiś miesiąc temu. Zaprowadził mnie do pnia, ściętego już drzewa i usiedliśmy by złapać oddech.

- Pamiętasz drogę?

Poczułam jak Justin wzrusza ramionami. - Byłem tu wiele razy i wiem, które drzewa są które.

Skinęłam głową, opierając się na jego ramieniu. Spojrzałam w niebo, wydychane powietrze tworzyło białe plamy.

- Szkoła za niedługo się zacznie. - mruknęłam by zacząć jakoś rozmowę.

- Nie przypominaj mi. - Justin zachichotał gorzko. - Jeszcze jeden rok.

- Masz zamiar pokazać się w wokół z nową dziewczyną. - drażniłam się z nim.

- Nie wiem, to może zniszczyć mój wizerunek. - Justin uśmiechnął się. Opuścił jednak głowę. - Ale naprawdę nie możesz zostać widziana w moim towarzystwie gdzieś w szkole. Mam naprawdę złą reputację, a oni są gotowi by zrujnować twoje życie.

Roześmiałam się. - Kto? Bobby i reszta? Myślisz, że mnie to obchodzi? Że przestraszę się ich? Proszę, Justin, nie jestem taka i dobrze o tym wiesz. Widuję się z tobą bo cię lubię. Jesteś kochany, zabawny i lubię być z tobą. Jesteś najszczerszym człowiekiem jakiego znam i jeśli wszyscy by wiedzieli o tym, byłbyś popularniejszy od nich.

Justin uśmiechnął się. -  Nikt nigdy nie powiedział dobrej rzeczy na mój temat.

- Cóż, będę ci je mówić, każdego dnia, jeśli będę musiała. - uśmiechnęłam się i lekko go popchnęłam.  - Nie dbam o moją reputację, Justin. I tak  za rok, to nie będzie mieć znaczenia. A jeśli wychodzenie z tobą czyni mnie dziwakiem to chyba zostaliśmy dopasowani już u góry.

Justin spojrzał na swoje dłonie rumieniąc się. Pchnęłam go ponownie, patrząc w niebo.

- Dziękuję. - powiedział cicho.

Nie odpowiedziałam, wciąż patrzyłam w niebo. Zauważyłam światło, które pędziło poprzez czerń.

- Spójrz, spadająca gwiazda! -pisnęłam jak małe dziecko.

Justin i ja wpatrywaliśmy się w nią w milczeniu, dopóki całkowicie nie zniknęła i niebo wróciło do poprzedniego stanu.

- Czego sobie życzyłeś? - szepnęłam, odwracając się, aby spojrzeć na Justina. Nasze spojrzenia się spotkały na ułamek sekundy zanim jego jego usta były na moich. Zaparło mi dech, ale posunęłam się tak samo jak on. Jego usta były ciepłe i miękkie i tak doskonałe, jak wyglądały.

Pocałunek się skończył. Odsunęłam się z  ogromnym uśmiech na twarzy. Uśmiech jednak zniknął szybko, kiedy zobaczyłam przerażoną twarz Justina.

- To nie powinno się wydarzyć.

- Co? - powiedziałam w oszołomieniu.

- To był błąd. - powiedział przez  zęby, zaczął mnie obwiniać za to.

Wzdrygnęłam się, jakbym została spoliczkowana. Miałam przez chwile odczucie jakbym chciała go za to przeprosić, ale tego nie zrobiłam. To nie była moja wina, nie zmuszałam go do niczego.

- Czy możesz mnie odprowadzić, proszę? - powiedziałam cicho, wstając. Otrzepałam spodnie z tego co na nich zostało i zrobiłam krok do przodu.

- Kurwa. - Justin mruknął za mną. - Ana, nie.

- Co, Justin? - rzuciłam odwracając się.  - Czuliśmy się świetnie w swoim towarzystwie. Jeśli ktoś taki jak ja nie jest w twoim typie to może nie powinieneś go całować. Nie zamierzam przepraszać bo to nie jest moja wina.

- Nie chcę, abyś przepraszała. Po prostu...- jęknął, przeczesując palcami włosy. Chwycił mnie ponownie za ramię.

- Nigdy wcześniej nie miałem przyjaciela, nie mówiąc już o dziewczynie. Jest późno, mówiłaś te wszystkie rzeczy i wykorzystałem ten moment. Proszę, Ana.

Patrzyłam na niego, biorąc gwałtowny wdech przez nos. Jego ręka wciąż znajdowała się na moim ramieniu.

- Przepraszam, Ana, przepraszam. Stałaś się dla mnie tak ważna. Uważałem cię za wkurzającą, kiedy się tu pojawiłaś. - to mnie prawie rozbawiło. - Ale teraz jestem bardzo szczęśliwy, że tu jesteś. Mówiłem ci rzeczy, których nigdy nie powiedziałem nikomu i wiem, że zrobiłaś to samo. I naprawdę nie chce spieprzyć tego, bo nie chcę ciebie stracić. Jesteś moim najlepszym przyjacielem, Ana.

Więc tak wyglądało bycie w friendzonie?

Oczy Justina były szalone, przestraszone i zdesperowane. Wyglądało to tak, ze jeśli bym miała odejść od niego jego świat by się załamał. Za każdym razem jak myślałam sobie o tym, kiedy był sam wywoływało to u mnie smutek. Emily miała rację, że miał psychologiczne problemy wywoływane przez izolację. Nie chciałam mu pomóc jakby był jakiś pacjentem. Był moim najlepszym przyjacielem przez co martwiłam się o niego i nie mogłam go stracić.

Westchnęłam modląc się by puścił moje ramię, ale tego nie zrobił. Wziął oddech ulgi, kiedy usiedliśmy z powrotem na pniu drzewa. Złączyliśmy nasze dłonie jakby wszystko wróciło do normalności.

Było blisko trzeciej, kiedy Justin mnie odprowadził. Przytulił mnie szybko, ale i zarazem mocno. Wyszeptał kolejne przeprosiny w moje włosy, ale byłam zbyt zmęczona, żeby na to zareagować.

Powiedziałam mu, że chcę się z nim jutro zobaczyć, zanim wspięłam się ponownie aby wejść do mojego pokoju. Ulżyło mi, kiedy zrobiłam to i nie zostałam złapana.

Przebrałam się w piżamę i ułożyłam włosy jakbym spała co najmniej trzy godziny. Zeszłam na dól po szklankę wody.

Popatrzyłam przez okno przy zlewie. Zmrużyłam moje oczy i zobaczyłam Richarda stojącego na werandzie domu Justina. Przykucnęłam bo wyglądało to jakby patrzył prosto na mnie. Ale po sposobie jakim jego głowa była ustawiona, wyglądało na to, że po prostu gapi się na dom. To jednak nie powstrzymało chłodu, który przeszedł w górę mojego kręgosłupa. Szybko wypiłam szklankę wody i wróciłam z powrotem na górę. Coś było w tym człowieku. Były rzeczy, których nie mogłam ze sobą racjonalnie połączyć i wyglądało na to ze miał więcej problemów niż sam Justin.

Ten pocałunek sprawił, ze chciałam go jeszcze bardziej.  Chciałam czegoś więcej, a jednocześnie miałam malutkie wrażenie, że on też, ale nie mogłam na niego naciskać. Musiałam ostrożnie z nim postępować.

Skuliłam się na łóżku. Dźwięk drzew poruszających się na wietrze wysłał mnie ku nieświadomości.

~*~

19 komentarzy:

  1. Nie żyje.
    Za dużo emocji na raz jdvnjdfbvhjfdvb omfg
    Mam prośbę, kiedy piszesz np.
    -Hej. popatrzył się na mnie
    mogłabyś pisać
    -Hej. -popatrzył się na mnie
    ?
    Tak się będzie lepiej czytać.
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Omg! Umieeeeeram! Ten rozdział jest taki asdfghjklasdfghjkl <3 pocałowali się aaaaaaa <3

    @dimnesss

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAA !

    Uwielbiam, nie będę wredna-rozpisze się.
    a więc kocham to fanfiction , Justin jest taki tajemniczy ale pociągający za razem <3. Uwielbiam ich razem.

    Całowali się OMG :D.
    Przeżywam to jak mrówka okres, ale szczegół.
    Co do zapisu to moge poprzeć Alison :) tak po prostu byłoby lepiej, wygodniej by się czytało.
    Czekam na następny rozdział <3 @Skysscrapperr

    OdpowiedzUsuń
  4. agsasfagfsfgs, słodko < 3.
    Czekam na kolejny :)
    @awmycanadianboy

    OdpowiedzUsuń
  5. niesamowity rozdział *o* / @dreamstratf0rd

    OdpowiedzUsuń
  6. jasdjkyifgietjka jaki super rozdział.
    Kocham to opowiadanie dhnajkd
    czekam na następny rozdział xx
    @luuuvmykidrauhl

    OdpowiedzUsuń
  7. oni muszą być razem asdfghjkl
    tylko, żeby ten wujek nie przeszkadzał im w tym...
    jezu, nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    to opowiadanie ma w sobie tyle tajemnicy xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham ich !!!! To było takie urocze <3

    OdpowiedzUsuń
  9. AWWWWWWWWWWWWWWW <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam to tłumaczenie, nie jest takie jak inne. Czytam już je od jakiegoś czasu ;) No i ja również dołączam się do koleżanek wyżej. A rozdział nkasonaiodaimod <3

    OdpowiedzUsuń
  11. buuuziak byl
    awwwwww
    @ShawtyManeJB98

    OdpowiedzUsuń
  12. Awwww cudowne tłumaczenie, naprawdę *.*
    Rób dalej to co robisz <3
    twoja @drxpjb ♥

    OdpowiedzUsuń
  13. Jeju jakie cudowne opowiadanie! Kocham je <3 szybciutko nastepny :c

    OdpowiedzUsuń
  14. kocham to <3
    @kasiamendaluk

    OdpowiedzUsuń
  15. omnomnomnomlevuyaerva cudoooo

    OdpowiedzUsuń